Po kilku dniach nieobecności odnajduję psa znów o stokroć większego… Jejku jak ona rośnie! Któregoś dnia mojej absencji Vaka pokonała samodzielnie barierę psychologiczną parter-piętro w postaci schodów, co oczywiście nie jest dla niej najlepsze ze względu na nie_do_końca_wykształcone stawy i umocowane w nich kości. Na półpiętrze napotkała coś leżącego, coś co pozwoliło urozmaicić wędrówkę na górę – pogryzła leżącą zaślepkę puszki – takie kółeczko, no potargała je dosyć bardzo… No i tak się zastanawiam jak to jest – niby wyzwanie i przygoda w postaci wchodzenia na piętro, a tu jednak okazja żeby cos zniszczyć więc… srrru! Przygoda może poczekać…. No osobliwa mentalność… A może wcale nie? A może Vaka to taki „kibol”, dla którego mecz- meczem, ale rzucić koszem w witrynę sklepową po drodze też całkiem przyjemnie…?
Hmmm… mój pies jest kibolem.
No ja Cię ….
Pozostał ostatni niezdobyty bastion - kanapa.
Kiedyś ktoś nakręci o mnie film....
.