Chyba do końca świata Vaka będzie pamiętała dzień Najważniejszej Rozmowy w Życiu. Tego dnia, ani deszczowego, ani szczególnie słonecznego Artemis – matka Vaki zawołała ją do siebie. Wcześniej Artemis odbyła już kilka rozmów z rodzeństwem Vaki i na wszystkich spotkanie to wpłynęło w jakiś magiczny sposób. Niby nic się nie zmieniło, nadal biegali, ciągnęli za uszy ostrymi jak szpilki zębami, wyrywali gryzaki i spali razem na kupie w kojcu, a jednak, gdzieś tam głęboko w ich oczach pojawiła się jakaś nieodgadniona mgiełka tajemnicy. Mała nie mogła się już doczekać chwili, w której pozna ową tajemnicę. Oczywiście nie pytała rodzeństwa, tyle już potrafiła wyczuć, że jest to sprawa zbyt ważna i zbyt osobista aby wtrącać się szczeniackimi pytaniami. Wiedziała, że któregoś dnia matka zawoła ją do siebie, posadzi przed sobą i…. nie, no nie mogła sobie nawet wyobrazić co to też będzie za rozmowa.
- Niech już, niech już…! – wołało wszystko w środku małego szczeniaka. Tak, cierpliwość nie była jej najmocniejszą stroną.
Tego dnia, gdy Vaka akurat toczyła zażartą walkę o sznurek z jednym z braci, poczuła nagle na karku dotknięcie pyska matki. Artemis zawsze robiła to w szczególny sposób, ani za lekko, ani za mocno, każdy taki dotyk był tak bardzo idealny, że małą przenikało błogie ciepło, aż po sam koniec ogona.
- Chodź ze mną – powiedziała Artemis swoim niskim, aksamitnym głosem. Vaka spoważniała w jednej sekundzie, wypuściła sznurek z pyska i posłusznie podążyła za matką. Podniecenie było takie ogromne, że komórki w jej organizmie odnawiały się chyba sześć razy szybciej niż zwykle, ale nie dawała po sobie poznać. Zimna krew. Ojjjj… jak trudno zachować zimną krew.
- Posłuchaj – rzekła Artemis, gdy usiadły w starym sadzie, w miejscu, w którym mogły liczyć na spokój – Muszę z tobą porozmawiać o bardzo ważnej sprawie i wiedz, że to co usłyszysz ma ciebie poprowadzić drogą, dzięki której staniesz się Hovawartem.
- Jak to… mamo…? Nie jestem Hovawartem?! – w jednej chwili łzy napłynęły do czarnych jak węgiel oczu.
- Tak, nie przesłyszałaś się maluszku, dopiero staniesz się Hovawartem – rzekła Artemis zmieszana trochę reakcją małej. Poprzednie rozmowy jakoś łatwiej się odbywały, widać że Vaka jest chyba bardziej emocjonalna od rodzeństwa.
- Fakt, że ja, twoja matka jestem Hovawartem, ojciec twój Durio jest znakomitym Hovawartem nie oznacza, że ty, jak i twoje rodzeństwo jesteście Hovawartami. Jesteście dziećmi Hovawartów, a to oznacza, że macie szansę nimi zostać, jednak aby szczeniak mógł zostać Hovawartem musi spełnić jeden warunek. Musisz moja mała Vako …
-Tak mamo, co muszę, co muszę…? - Vaka nie spuszczała oczu z matki, niecierpliwie chłonąć jej każde słowo, no tak ogromnie chciała się dowiedzieć co musi aby być taka jak Ona
- Musisz mała Vako – powtórzyła Artemis – wyruszyć w podróż. Każdy z nas w swoim czasie wyruszył, nie każdy ukończył, droga jest trudna i niebezpieczna, jednak konieczna aby móc zostać Hovawartem. Musisz udać się córeczko w podróż do… Świętej Góry Hovawart. – Vaka aż otworzyła pyszczek z wrażenia, bo to czego się tutaj dowiadywała przechodziło jej najśmielsze wyobrażenie.
- W czasie tej podróży – ciągnęła matka - będziesz miała do pokonania wiele przeszkód, przemierzysz krainy o jakich nie śniłaś i poznasz stworzenia, o jakich nawet nie słyszałaś. Droga będzie bardzo trudna. Jednak gdy dotrzesz do Świętej Góry Hovawart zostaniesz poddana ostatniej próbie i gdy pomyślnie przez nią przejdziesz zostaniesz obdarzona darem, szczególną mocą, którą posiada każdy Hovawart. Tak, każdy z nas posiada pewną unikalną umiejętność, którą może dzielić się z innymi, gdy zajdzie taka potrzeba. Pewnie zastanawiasz się teraz nad tym jaki dar ja posiadam, prawda? Święta Góra Hovawart obdarzyła mnie mocą uciszania wiatru i dzięki temu wszędzie tam, gdzie jest taka potrzeba, wszędzie tam, gdzie znajduje się którykolwiek z Hovawartów potrafię swoim głosem uciszyć najgroźniejszą wichurę. Durio, twój ojciec, posiada inną umiejętność – jego moc pozwala przywołać Strażnika, nieustraszoną istotę mogącą ochronić przed najniebezpieczniejszym atakiem innych stworzeń. To bardzo wielka moc... Vako, jesteśmy twoimi rodzicami, więc mimo, że nie jesteś jeszcze Hovawartem możesz korzystać z naszej pomocy w swojej podróży. Pamiętaj o tym zawsze.
Vaka siedziała oniemiała, trochę wystraszona, a jednocześnie szalenie podekscytowana. Jejku… Jej matka ma tajemną moc, a ona Vaka będzie miała moc, tak jak Artemis, najdoskonalszy, najcudowniejszy pies jakiego poznała. Mała ani przez chwilę nie zwątpiła w to, że dotrze do Świętej Góry Hovawart. No proszę państwa - kto jak kto!
Artemis zauważyła błyski w oczach córki, uśmiechnęła się do siebie ze wzruszeniem i mówiła dalej
- Wiesz, córeczko, to nie będzie łatwa podróż. Żaden szczeniak nie da rady przejść tej drogi samodzielnie, więc od zawsze, od kiedy tylko istniały wędrówki do Świętej Góry Hovawart psu towarzyszył Przewodnik. Każdy szczeniak przed wyruszeniem w drogę musi poszukać sobie i ułożyć swojego Przewodnika. Najczęściej są to ludzie, jednak niekoniecznie – zdarzały się już przypadki, gdy Przewodnikiem było inne stworzenie, jednak człowieka najłatwiej ułożyć tak, żeby był posłuszny. Musisz w drodze dbać o niego, bo mimo tego, że posiada pewne umiejętności, których nam brakuje, to jednak jest to raczej słabe i mało odporne stworzenie, a gdy ukończysz podróż możesz pożegnać się z Przewodnikiem lub zostawić przy sobie na zawsze tak jak ja to zrobiłam. Musicie tworzyć zespół doskonały, musicie nauczyć się porozumiewać bez słów, rozumieć siebie i wspierać, bo tylko w ten sposób dacie radę pokonać trudy i niebezpieczeństwa podróży. Vako – Artemis nieznacznie zmieniła ton – wiem, że jesteś gotowa wyruszyć chociażby dzisiaj jednak musisz starannie przygotować się do drogi. Poświęć proszę kilka dni na poszukanie i ułożenie Przewodnika, niech to nie będzie przypadek tylko starannie dokonany wybór, pamiętaj od tego może zależeć powodzenie całej wyprawy. Dziękuje, że mnie wysłuchałaś córeczko – Ton znowu stał się łagodniejszy - wracaj teraz do rodzeństwa, ale pamiętaj – masz tylko kilka dni…
- Dziękuje mamo – Vaka przeogromnie wzruszona nie potrafiła wykrztusić z siebie niczego więcej. Siedząc jeszcze przez chwilę spoglądała na oddalającą się Artemis, jej własną ukochaną matkę, która miała moc uciszania wiatru. Więc to dlatego ten jej głos jest taki przejmujący i przenikający na wskroś. Vaka podniosła się z trawy i wolno pomaszerowała do kojca. No miała teraz o czym myśleć….