*) Vaka – imię islandzkie, ze szwedzkiego - czuwanie, z fińskiego – stabilny, stały, ale także zadzior, a w guarani…. – krowa J. Na Samoa vaka oznacza łódź

poniedziałek, 18 czerwca 2012

2 minuty dla Vaki

Jak Euro, to Euro. Vaka ze swoją ulubioną "piłką" - gdyby takie były na mistrzostwach byłoby o wiele ciekawiej...





i takie Vaki gdyby grały... też byłoby ciekawiej... :)


.

niedziela, 6 maja 2012

Pierwsza woda w tym roku


Ach, ten wygląd żałosny, ale
wewnątrz pełnia szczęścia... hmmm... jakaś wskazówka chyba....
uczę się od Vaki życia... :)





i gdzie to futro?





A utwór dzisiaj....trochę z tv,a
trochę ze środka mnie.....



.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

A Vaka już rok na Ziemi…


Ech, wystarczy tylko pierwsze zdjęcia Vaki i ostatnie porównać, żeby zauważyć, że wiele się wydarzyło… Z małego, spokojnego puchatka stała się ukochaną wariatką o słusznej posturze,  znakomitym towarzyszem, stróżem, porankiem, który wita niecierpliwością wyjścia na dwór i leżącym jak skóra tygrysa wieczornym cielskiem nie_do_przesunięcia… J Powoli nasiąka mądrością, skupieniem, uwagą, a wrodzona odpowiedzialność tylko uwydatnia te cechy.

I tak wiele się zmieniło od czasu jej narodzin...

Wszystkim Absolutum Dominium stworkom rówieśnym wszystkiego najfajnego, niech kości pełne szpiku, kanapa zawsze wolna i niech piłki i piłeczki rzucane będą jak najczęściej przez przewodników co mnóstwo czasu i serca mają….

Artemis i Durio – możecie być dumni!


Niech się merda..!  (a jest czym, bo ogony, że ho ho!)





.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Wielkanocą w dzień


Wiosna prześwietnie ukoloryzowała dolinę. Wierzby oklejone pączkami wyglądają z daleka jak zamszowe, ziemia jeszcze bura jakaś i tylko iglaki soczyste, może trochę traw i zboże niewymarzłe...



Tak jakoś pomiędzy nami, a tą skarpą na horyzoncie jest Wisła. Nie widać jej, ale czuć, że jest. Płynie nieopodal niosąc opowieści z "dolnej" części kraju. I fajnie, bo bardzo tu czekamy na jakiekolwiek informacje z południa...

A w  tle tłoczymy CO2 w atmosferę i zapewne mnóstwo innego nieszczęścia:

A oto nasze spacerowe łąki poprzecinane jak szachownica rowami melioracyjnymi. W co drugiej wierzbie pewnie bywał Rokita czy inne licho - przynajmniej tak z bliska wyglądają, ale tak naprawdę to kraina opanowana przez krety. Podobno gdzieś w okolicy mają swój ratusz, główną kaplicę i dom handlowy. A dookoła miliony kretowisk...


i powiększenie na kretowiska rzeczone... :




No, ale gdzie tu Vaka...?




Jest, jest. Trochę ubezwłasnowolniona, bo cieczka, pierwsza, zadziwienie wielkie i zmiana w zachowaniu bardzo. Taka przymilna teraz, przytulna... I łakoma. I to jak!!!
I nawet "waruj" wykonuje za skrawek protein i węglowodanów.
Ech... dobrze być facetem jednak :-)

Taka jestem Wielkanocna





Przytyłam? Boże, przytyłam! I jak ja się pokażę?!! I w czym?!!!





Oj głupiutka Vaka... A taka śliczna.....


.

piątek, 17 lutego 2012

Z miłości do ułomności…………….

Vaka - no ma imię idealne. W zasadzie oddaje całkowicie jej osobowość, charakter i powód, dla którego ta rasa w ogóle powstała…. Ciekawe, czy ktokolwiek inny trafił tak idealnie z imieniem…. :)

Vaka czuwa... Jest to pies wybitnie stróżujący i mimo, że ma zaledwie dziesięć miesięcy to WIEM, ze na nią mogę liczyć… Odludzie nasze jest niemalże spektakularne, wiec powodów do aktywności Vaka zbyt wielu nie ma, co powoduje, że oszczekuje najmniejszy ruch wiatru….. :)

Fajna jest…..

Artemis też była taka. Jest taka- źle się wyraziłem – Artemis też jest taka – świetna, przyjazna, a jednocześnie dająca poczucie, ze ona tu (na_tym_swoim_bardzo_terenie), ze ona jest szefem.



Uwielbiam poranne szczekanie Vaki na wiatr, ku sąsiadom, w dolinę Wisły, ku morzu….. Głęboki głos bardzo, mimo młodego wieku… i pasja……

Uwielbiam tego psa…. :)!!!


I szkoda tylko, że empatii zabrakło przy publikacji zdjęć z niefortunnego pokazu… ale może to taki model świata właśnie, w którym sprzedaje się wyłącznie spektakularną ułomność… ? Taki „FAKT”?

Żal wielki i smutek, że słowa i czyny tak bardzo są sobie różne…..




Kim będą ludzie, gdy internet będzie JEDYNYM medimum? Czy będziemy bali się wyjść na ulice z psem, żeby nie zostać posądzeni o niestosowność, nieudacznictwo czy zaniedbanie?

Teraz walczymy z kupami w parkach, za chwilę będziemy w więzieniach za to, ze pies nie merdał ogonem…

To aż pies i tylko pies. Żyjemy razem, chcąc jak najbardziej dla siebie dobrze, ale tylko w tych najmniejszych komórkach… I pytanie – czy nasz model postrzegania świata jest tym jedynym słusznym?
A może – co jest baaardzo prawdopodobne (!) – twórcy rasy założyli, ze pies rasy Hovawart ma walory wyłącznie użytkowe – wszak to NIEMIECKA krzyżówka – wiec może nadmierna socjalizacja wypacza ideę i założenia rasy?


Czy można się zdobyć na to by „innych” nie traktować jak innych?

Mnóstwo pytań, mnóstwo wątpliwości….... I jak bardzo chodzi o pieniądze...? Innym, bo mi to już WIADOMO ! Ta Vaka to tylko dla kasy.....!
żałosne...



ale dla zmiany klimatu (chociaż nie wiadomo) :

Dzisiaj z Vaką pokonaliśmy kolejne z uprzedzeń – kratki stalowe przy oknach piwnicznych w chodniku :) (oczywiście starówka Toruń). Już potrafi wejść na takową bez paniki wcześniejszej… Jeszcze tylko zostały nam zaszczane schodki do lokali w suterenach – no tego Vaka unika jak może… Ale mnie to też nie odpowiada zazbytnio….:) Jeszcze czas jakiś, jeszcze chwila….



A niedługo most nad Wisłą – zapowiada się niezły bój z fobiami :)


.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Póki co jest najukochanym moim psem.

Wystawa walentynkowa w Bydgoszczy ma tyle wspólnego z miłością co odwrotność miłości organizatorów do osiągnięcia maksymalnych korzyści po jak najniższych kosztach (dlatego też wystawa „majowa” odbędzie się w listopadzie - czy jakoś… - też na hali) W zasadzie mnie to nie obchodzi szczególnie, znaczy by nie obchodziło, gdyby nie to, że kilka osób zwróciło mi uwagę, ze „halówka” to średni pomysł na pierwszą wystawę dla młodego psa.

Eee tam… myślę, była Ostoja z kilkuletnim stażem, a też potrafiła wystawić się jak debil na halowej w Gdyni… Nie ma reguły - konstatuję. No owszem – lekki lęk miałem, że w euforii samozajebistości i samouwielbienia Vaka pieprznie kłami sędziego przy sprawdzaniu zgryzu czy coś w tym stylu… no nie lubi obcych, szczególnie tak nagle bliskich. Przybycie na wystawę nie wróżyło niczego dobrego – wydzierała ryja na ludzi, na psy, na wiatr – jak nigdy…, a rejestracja to wyglądała tak, jak gdyby miała walczyć na ringu o życie. No, ale udało się, dotarliśmy na ring. Jeeezu, tam same dogi argenty i i inne mordercy. Gdzieś Ty się Vaka zapisała….?
Ale wśród dobrych ludzi (tak, przybyli tacy) kilka słów dobrych i ciepłych o rasie….

Fajnie nawet było, wąchaliśmy odwłoki cane corso i z majorki czy kanaryjskie… no same takie nie w naszym klimacie. Osoby podchodziły, odchodziły i nawet zero stresu, ale spacer do rotwailerów chyba był przegięciem – rzuciły się cholery na futrzaka tak, że do końca dnia się nie mogła pozbierać!

Szkoda, że to przed samym wejściem na ring.



Śliczna głowa i pigment…. (No, sam chciałbym taki mieć)

Trochę brak obycia wystawowego…

O matko! Gdyby sędzina widziała „brak obycia” ten, który był później….!!! To PARALIŻ jakiś dokumentny… Vaka określiła sobie obszar, w którym jest OK i za żadne skarby nie chciała się z niego ruszyć. Koniec końców została wyniesiona na rękach… Siara, co?

I skąd to? Takie niespodziewane, nagle z nikąd?



Drugi dzień – wystawiana Isla. Brać Vakę na tą wystawę czy nie? Oj trudne dylematy, ale ok – najwyżej pochodzę z nią na zewnątrz, poczekam, może chwilę w samochodzie posiedzi….

A Isla… A Isla „zesrana” max – zupełnie jak Vaka dzień wcześniej… Hmmm…może to coś z NAMI nie tak? Ale na ringu Isla – pies, mimo, że szczeniak , przyuczony do posłuszeństwa niejako genetycznie został „wybitnie obiecującym”, czy jakoś… Super! Zuch! Gratulacje!!!!

A Vaka na dzień drugi (myślałem, że w ogóle do hali nie wejdzie) poruszała się całkiem sprawnie. I ciekawe wszystko i fajne bardzo i obcy i psy i wszystko świetne. Był przez sekę taki moment, w którym zostawiliśmy rzeczy i Vaka za cholerę nie chciała się z tego miejsca ruszyć, ale gdy już się w końcu przełamała, to nie było barier… Gdyby Hovki były drugiego dnia, chyba wyszłoby ładniej….



Ale ludzie… Przychodzą, głaszczą, mówią, że super, że fajnie, później, że nie ma co martwić, a jeszcze później, w internecie, że psychiczny pies niemalże… I że właściciele z dupy jakiejś… Smutne to bardzo…. I żadna to wina hodowcy, myślę, żadna właściciela…. A co się zamieści w internecie, może pozostać na zawsze… dzisiaj myślimy, że to dzisiaj, a za sześć lat nikt nie weźmie szczeniaka po psycholu…



Był czas, że nie było dla niej czasu… to prawda. Ale nigdy nie było tak, że pies jest pozostawiony sam sobie… Socjalizacja na Toruńskiej starówce, wszystko pięknie tylko, że……..Vaka ma lęk wysokości. I mogę założyć się o wszystko na świecie, że Vakę najbardziej paraliżuje przestrzeń poniżej i zmiana wykładziny z szarej na czerwoną tez takim przeżyciem może być… Za rok, dwa, gdy ogarnie ten nasz ludzki sposób określania przestrzeni, to uzna sama, że jej lęki były absurdalne.



Póki co jest najukochanym moim psem.


...

niedziela, 6 listopada 2011

Narcystycznie....

Chciałem napisać coś słowami, może trochę wesołego, może intrygującego, ale nie potrafię… Siedzę i gapię się w te fotki czując podskórnie, że to próżne bardzo - ta moja radość wariacka z posiadania tak ślicznego psa, ale tak właśnie mam – no śliczny hovek max!

Dzisiaj więc tylko same zdjęcia (ale za to polecam pełną rozdzielczość) – oto Vaka Absolutum Dominium już jako prawie dorosły pies.















.