Vaka nie miała zupełnie pojęcia jak zabrać się do poszukiwania Przewodnika. Leżała od rana w trawie patrząc na brykające beztrosko rodzeństwo i za żadne skarby świata nie mogła wyobrazić sobie sposobu w jaki miałaby znaleźć i ułożyć sobie Przewodnika. Co to ma być, lub kto? Jakie ma mieć cechy, co jest ważne, na co zwrócić uwagę? Czy ma być zgrabny i ładny, tak, żeby na wystawie Przewodników zdobył pierwszą lokatę, czy może bystry, taki żeby w konkursach mógł brać udział..? Ech… kłopot z tym Przewodnikiem, ale skoro Artemis powiedziała, że ważne…
- Ciekawe, czy oni już mają swoich Przewodników – myślała Vaka przyglądając się baraszkującym siostrom i braciom – Chyba jednak mają, bo nie widać na ich pyskach dylematów związanych z wyborem. Jejku, czy ja zawsze muszę być taka ostatnia? – jęknęła mała Hovawartka ze smutkiem, który wskazywał, że to nie pierwszy raz była taka ostatnia.
Przed oczami przemknęło jej dotychczasowe szczeniactwo, ten czas, który wspomina jako totalną zabawę i beztroskę, czas niekończących się bzdur i bzdurek koncentrujących się wyłącznie na wbijaniu zębów we wszystko co dookoła. To fakt, że przybiegała na karmienie ostatnia, ale przecież wołana była zawsze wtedy, gdy w połowie snu próbowała rozwikłać kluczowe dla jej szczenięcego życia sprawy. - No jak można z jedzeniem w takim momencie…. – myślała mała - Ech… Albo z tymi strzykami szczepiennymi. Wszystkie szczeniaki już dawno strzyknięte naprzeciwko choroby, a ja jak zwykle gdzieś pod szafką, w kącie nie strzyknięta… Dobrze, że zauważyli w ostatnim momencie…
Jeszcze przez chwilę miała nadzieje, że uda się wykpić z tym Przewodnikiem, bo momentalnie, gdy usłyszała słowa matki przyszło jej do głowy, żeby spróbować z Przwodnikiem Artemis – no skoro mama już podróż ma za sobą, to mogłaby użyczyć… Ale oczywiście Vader, brat - w zasadzie najmilszy z nich wszystkich, ale też niewąski cwaniak - zakręcił się i widać, że zaklepał już sobie jedynego logicznego człowieka w pobliżu… I jak się do niego mizdrzy i wdzięczy… o rrrraaanyyyy.. to ma być pies? Honoru nie ma. – tak Vaka myślała wcześniej, teraz stało się dla niej jasne co było powodem. Vader nie robiąc w zasadzie niczego szczególnego ułożył sobie Przewodnika i od razu był gotowy do drogi.
- A ja? – myślała Vaka – Nie mogę mieć do niego pretensji – przyznała uczciwie - no już lepiej że to Vader, a nie któreś z reszty szczeniaków, ale cóż, temat spalony, trzeba kombinować dalej… Ale ale, a może…?
-Vader! – Szczeknęła Vaka w stronę rodzeństwa i czarnopodpalany hovek momentalnie postawił uszy na sztorc
- O… Wasza Gwiazdorskość Vaka Absolutum Dominium – Vader UWIELBIAŁ nabijać się z wielkopańskich manier Vaki – Padam do łap i słucham…
- Stul pysk – warknęła mała – Nie w głowie mi teraz tytuły. Zakosiłeś mi sprzed nosa najlepszego Przewodnika więc musisz mi pomóc w zdobyciu innego. Jakieś pomysły? No? Raz dwa!
Vader przekrzywił łeb patrząc na siostrę, o której od zawsze wiedział, że średnio obliczalna i powoli wystękał – No… Eeeee…Hmmmm…
- Zuch! Obyś ty chłopie do granicy ogrodu dotarł w tej swojej Wyprawie… - rzuciła Vaka, która jak wiadomo zbyt cierpliwą nie była – Kurcze, no jak ja mogłam pomyśleć, że ty mi pomożesz…
- No czekaj – Vader już zdążył odzyskać pewność siebie –Czekaj, czekaj…. Ja tobie nie pomogę zazbytnio – nie znam zbyt wielu ludzi, ale wiem, że mój Przewodnik zna kilka osób. Popytam, może coś się uda i tobie sympatycznego.
- Srymrasycznego. Przewodnik-srodnik – Vaka miała chyba napięcie przedwyprawowe – Słuchaj, leć do tego swojego i powyszukajcie coś dla mnie. – Vader się poderwał, ale zawrócił
– Czekaj – spojrzał na Vakę – a tobie to wszystko jedno kto to ma być? Przecież to najważniejsza osoba w czasie wyprawy... Poza tobą oczywiście – dodał szybko widząc kwaśną minę jaśniegwiazdy
- Wszystko jedno – rzuciła Vaka krótko – niech już jest i niech już wyruszajmy....